sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 3.

Nienawidziłam się z Summer od zawsze. Kiedy byłam mała bałam się jej, bo groziła że jeśli nie wykonam jej jakiegoś polecenia to jej rodzice skrzywdzą moich rodziców. Teraz sama nie wierzę, że byłam tak głupia! Ale... Chyba każde dziecko bałoby się o swoich rodziców i robiłoby wszytko, by ich chronić, prawda?
Teraz Summer Hide bała się mnie. A wszystko zmieniło się, gdy przyłapałam ją na próbie poderwania Andiego. W porę weszłam do damskiej szatni w szkole. Jak ona w ogóle zdołała go tam wciągnąć?! Ech... No tak, Summer była nieprzewidywalna i bystra, a kiedy czegoś chciała zrobiła wszystko by to dostać. A wtedy chciała Andiego. Myślałam, że szlag mnie trafi kiedy widziałam ją podlizującą się do niego. Zachowywała się jak... prostytutka na uboczu autostrady o ile nie gorzej. Andy tłumaczył mi się z tego przez następny tydzień, ale obiecałam mu, że wszystko widziałam i nie ma mnie za co przepraszać. Jemu nie miałam za złe nic, ale Summer... Już następnego dnia przekonała się, że ze mną nie warto było igrać w ten sposób.

Kiedy wieczorem Mike odprowadzał mnie do domu, rozmawialiśmy o planach na nowy rok. Sylwestra mieliśmy spędzić u mnie, z resztą, jak co roku. Pozostał problem gości. Czy będziemy sami w gronie przyjaciół, czy ktoś jeszcze będzie miał przyjść. Nic jeszcze nie było ustalone, a sylwester miał być już niedługo.
- W sumie, to pierwsze co, powinniśmy skupić się na twoich urodzinach - rzucił kiedy staliśmy już pod drzwiami do mojego domu.
- Mike... - odwróciłam się do niego i podniosłam delikatnie głowę by spojrzeć mu w oczy - Dziękuję - powiedziałam. Zauważyłam w jego oczach zmieszanie i niepewność - Za to co mi dzisiaj rano powiedziałeś. Miałeś rację. Powinnam zacząć żyć, a nie przejmować się tym co było. Czasu się nie cofnie, prawda? - uśmiechnęłam się delikatnie - Dziękuję ci - szepnęłam spuszczając głowę.
- Hej... Nie płaczemy! - uśmiechnął się i podniósł delikatnie moją twarz - Wiesz, że od tego jestem. By przemawiać ci do rozumu i pomagać w każdej sytuacji. Jesteś dla mnie jak siostra, Rach... Kocham cię i nie chcę byś cierpiała.
- Wiem - uśmiechnęłam się i cmoknęłam go delikatnie w usta - Dobranoc, Mike.
- Dobranoc, Rachel - odwzajemnił mój uśmiech po czym zszedł ze schodów i ruszył w stronę swojego domu, a ja otworzyłam drzwi i zamknęłam się u siebie.
To był długi wieczór.

Następnego dnia, gdy tylko się obudziłam poczułam się jakoś inaczej niż dotychczas. Wstałam z łóżka wesoła i uśmiechnięta, po czym energicznie się przeciągając poszłam do łazienki. Po wykonaniu porannej toalety wyszłam do kuchni, by zrobić sobie śniadanie. Włączyłam telewizor, by nie słyszeć jedynie głuchej ciszy, co również było zaskakującą nowością. Nigdy wcześniej, w ciągu tych dwóch lat nie włączałam telewizora w porze śniadania, nie wstawałam tak wesoła i nie chciało mi się skakać z radości. Co było ze mną nie tak? Jedząc płatki z mlekiem w salonie i oglądając poranne wiadomości usłyszałam dzwonek do drzwi. Zakryłam się szczelniej miękkim szlafrokiem i podeszłam do drzwi otwierając je.
- Dzień... - chłopak, który za nimi stał objechał mnie wzrokiem od góry do dołu. Schowałam się za drzwiami najbardziej jak mogłam by zakryć jak najwięcej. Na dworze było potwornie zimno! - Dzień dobry - chłopak wrócił na ziemię - Przepraszam, że przeszkadzam o tak wczesnej porze, ale czy nie miałabyś pożyczyć trochę cukru? - zawachał się chwilę patrząc wszędzie, tylko nie na mnie. Zachciało mi się śmiać - Mama prosiła, bym kupił, ale sklepy są zamknięte na drugi dzień świąt.
- To prawda... - powiedziałam - Hm... Myślę, że coś się znajdzie, wejdź - nie wiedząc dokładnie co robię wpuściłam nieznajomego do środka i poprosiłam, by zaczekał w przedpokoju podczas gdy ja poszłam do kuchni po cukier. Przesypując go do niewielkiego pojemniczka słyszałam z telewizji piosenkę Bieber'a. Nucąc pod nosem wróciłam do przedpokoju i z uśmiechem podałam pudełeczko chłopakowi.
- Dziękuję ci bardzo. Oddam pudełko jeszcze dzisiaj - powiedział patrząc na mnie - Jestem J... Drew - powiedział wyciągając w moją stronę rękę.
- Rachel, miło mi - uścisnęłam jego dłoń i spojrzałam na jego twarz zastanawiając się skąd u niego to zawachanie z imieniem. J... Drew? Co to w ogóle miało być? Ale nie chciało mi się długo nad tym rozmyślać. Chłopak jeszcze raz podziękował po czym poprawiając na nosie okulary przeciwsłoneczne opuścił mój dom.
Wróciłam do jedzenia i oglądania telewizji.

- Cześć, Rach! Masz jakieś plany na dzisiaj? - po odebraniu telefonu usłyszałam głos Ray'a.
- Hej, wielkoludzie. W sumie nic nie planowałam. A co tam? - zapytałam próbując założyć na siebie koszulkę, co było trudne zważając na to, że trzymałam w ręku telefon.
- Przyjdziesz do nas? Musisz mi pomóc.
- Pewnie. O której mam się zjawić? - spytałam wesoło, a kiedy się umówiliśmy odłożyłam telefon i spokojnie ubrałam koszulkę. Zabrałam się za sprzątanie kuchni po śniadaniu zastanawiając się nad tym, w czym miałam pomóc Ray'owi.
Później okazało się, że to wcale nie było nic wspólnego z pomocą...